W pierwszych akcjach mieliśmy problemy, żeby wstrzelić się zagrywką, z czego skorzystali gospodarze, odskakując na dwa punkty. W miarę trwania meczu czuliśmy się jednak coraz lepiej w polu serwisowym i gdy po uderzeniu Miguela Tavaresa Ukraińcy musieli ratować się przebiciem piłki za darmo, Aaron Russell skończył kontratak z szóstej strefy, dając nam wyrównanie na 9:9. To nie wybiło jednak z rytmu dobrze grających od początku siatkarzy ze Lwowa, którzy wkrótce ponownie zbudowali przewagę i to trzypunktową. Na nasze szczęście świetnie z nawet najtrudniejszymi piłkami radził sobie Bartosz Kwolek, który atakiem po skosie obok rąk blokujących pozwolił nam zbliżyć się na 17:18. Mocna zagrywka Mateusza Bieńka i blok Jurija Gladyra w parze z Russellem na Wasylu Tupcziju dały nam remis 20:20. Przez moment mieliśmy nawet prowadzenie, ale challenge wykazał, że przy obronie Russella piłka dotknęła boisku i 21. punkt padł jednak łupem rywali. Amerykański przyjmujący skończył długą akcję na 22:22, w której atakowaliśmy aż cztery razy. Gladyr dołożył mocny serwis, który Märt Tammearu przyjął na naszą stronę, Russell raz jeszcze był skuteczny z pajpa i to my mieliśmy pierwszego setbola. Sytuacja mogła się powtórzyć, ale tym razem Władysław Szczurow zablokował atak z szóstej strefy, Tammearu trafił zagrywką do linii i to gospodarze objęli prowadzenie. Karol Butryn obronił piłkę setową, obijając ręce, to samo zrobił chwilę później Bieniek atakiem ze środka, a następnie dołożył blok na Illi Kowalowie i znów to my mieliśmy szansę na zakończenie partii. Po serwisie Kwolka Kowalow musiał radzić sobie z piłki dociąganej zza linii końcówej, Tavares był dobrze ustawiony w obronie, a Butryn skończył piłkę wystawioną przez Luke'a Perry'ego, znajdując dziurę w bloku.
Drugą partię gospodarze rozpoczęli od dwóch wygranych akcji, ale cztery kolejne należały już do nas, a ich bohaterem był Kwolek, który punktował i atakiem, i blokiem. Zaczęliśmy stopniowo powiększać przewagę i po kontrze Russella było już 8:4. W ekipie Barkomu na rozegraniu Denissa Petrovsa zastąpił Santeri Välimaa i to właśnie po zagrywkach młodego Fina popełniliśmy dwa błędy w ataku, które pozwoliły rywalom zbliżyć się na punkt. W kolejnym ustawieniu Lorenzo Pope, który zmienił z kolei Tammearu, dołożył asa, a po chwili Kowalow zapunktował blokiem i zrobiło się 13:12 dla gospodarzy. Wygrywaliśmy jednak długie wymiany, dzięki czemu nie pozwoliliśmy rywalom uciec, a po bloku Butryna na Kowalowie wróciliśmy na prowadzenie, ale niestety tylko na chwilę. Pope skończył kontratak po ciasnym skosie na 20:18 i znów musieliśmy walczyć o wyrównanie. To powiodło się, gdy Kwolek zablokował Tupczija, a po chwili Tavares zaskoczył skrótem Jarosława Pampuszkę i trener Uģis Krastiņš prosił o czasie przy wyniku 22:21 dla naszej drużyny. Na niewiele się to znało, bo po powrocie na boisko ponownie zapunktowaliśmy blokiem, tym razem Butryn zatrzymał Kowalowa. Nie wykorzystaliśmy jednak dwóch okazji, by wywalczyć piłki setowe, bo gospodarze dobrze pracowali wyblokiem i w efekcie doprowadzili do remisu 23:23, a po czasie to oni zdobyli 24. punkt, w czym duża zasługa wprowadzonego zadaniowo na zagrywkę Tymura Cmokalo. Pomylił się on jednak przy setbolu, a za linią końcową zameldował się Kwolek. Zaczął od asa, a poprawił serwisem przyjętym na drugą stronę, po czym partię atakiem ze środka zakończył Bieniek.
Dwie przegrane końcówki na przewagi nie podłamały lwowian, a wręcz przeciwnie. Zaczęli wygrywać przedłużone akcje, w których świetnie bronili, a później kończyli trudne piłki, Tupczij w międzyczasie zaserwował asa i zrobiło się 10:5 dla Barkomu. Ukraińcy utrzymywali prowadzenie, a nawet powiększyli je do stanu 14:8, gdy kolejną długą wymianę skończył Pope. Zerwaliśmy się jednak do pościgu, a sygnał dał sam kapitan. Najpierw po zagrywce Bieńka Gladyr zaatakował piłkę przechodzącą, a przeszkodzić próbował mu Välimaa, który był w drugiej linii. Drugiej zagrywki Pope nie przyjął, a trzecią podbił nad siebie, dzięki czemu ustawiliśmy szczelny blok, przez który nie przebił się Tupczij i było już tylko 13:15. W kolejnych minutach to gracze ze Lwowa zdobywali dwa punkty z rzędu, to my odpowiadaliśmy tym samym, więc dystans raz rósł do czterech oczek, by po chwili znów maleć do dwóch. Barkom prowadził już 20:16, ale przy zagrywkach Gladyra doprowadziliśmy do remisu, w czym oprócz naszego środkowego duży udział miał też wprowadzony wcześniej wspólnie z Jakubem Nowosielskim Kyle Ensing, który kończył kolejne kontry. Chwilę później Tupczij przechytrzył nas jednak na siatce, rywale znowu odskoczyli na dwa punkty i tym razem utrzymali to już do końca.
Przegrana partia podrażniła Jurajskich Rycerzy, którzy czwartego seta rozpoczęli od prowadzenia 4:0. Kwolek znowu kończył trudne piłki na kontrach, a Bieniek dorzucił do tego blok na Tupcziju. Po raz kolejny zespół z Ukrainy pokazał jednak wolę walki do końca i dzięki serii zagrywek Tupczija doprowadził do remisu 7:7. Atakującemu Barkomu pozazdrościł Russell, który trafił serwisem w sam narożnik, dzięki czemu odskoczyliśmy na dwa punkty. Michał Winiarski postanowił zareagować, wprowadzając Adriana Markiewicza w miejsce Gladyra. Ten szybko się odpłacił, kończąc kontrę atakiem ze środka na 16:13. Chwilę później dorzucił do tego punkt zza 9. metra, bo z jego floatem nie poradził sobie Kowalow. W samej końcówce jeszcze powiększyliśmy przewagę - Russell skończył jeszcze jeden kontratak po obronie Butryna, ten z kolei skutecznym atakiem zapewnił nam aż pięć piłek meczowych. Wykorzystaliśmy już pierwszą, bo Ensing, który wszedł na podwyższenie bloku za Tavaresa, wyblokował atak Oleha Szewczenki i sam skończył akcję po wystawie Kwolka. Statuetkę MVP odebrał Mateusz Bieniek, zdobywca 13 punktów.
Barkom Każany Lwów - Aluron CMC Warta Zawiercie 1:3 (26:28, 24:26, 25:23, 19:25)
Skład: Tavares, Butryn, Kwolek, Russell, Gladyr, Bieniek, Perry (L) oraz Markiewicz, Nowosielski, Ensing
MVP: Mateusz Bieniek
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz