- Piszę powieść, którą obiecałam sobie i moim dalszym i bliższym znajomym, ludziom, którzy mieszkają gdzieś nieopodal - mianowicie historię jednego z największych przesiedleń w historii Europy. Po II wojnie światowej na Dolnym Śląsku, gdzie mieszkam, na skutek porozumień rządów międzynarodowych Niemcy zostali wygnani z tych terenów do Niemiec, natomiast na teren Dolnego Śląska, Pomorza, Warmii i Mazur przybyły wielomilionowe grupy ludzi z zupełnie innej kultury, innego języka. To byli miedzy innymi też moi przodkowie. Ta historia jakimś cudem nie jest porządnie opowiedziana w literaturze polskiej i postanowiłam sobie, że zanim odejdę na emeryturę, to ją spróbuję opisać - mówiła we wtorek w Krakowie.
Noblistka Olga Tokarczuk podczas Kongresu PEN w Krakowie przyznała, że pracuje nad powieścią o losach społeczności przesiedlanych na tereny m.in. Dolnego Śląska po II wojnie światowej. Będzie to historia jednego z największych przesiedleń w historii Europy - zdradziła.
Spotkanie z udziałem noblistki odbyło się w kinie Kijów w ramach 91. Kongresu Międzynarodowej Federacji PEN. W rozmowie z prezesem PEN International Burhanem Sönmezem zaznaczyła, że w obliczu "totalnej zmiany" pisarze potrzebują nowych narratorów.
- Szukam nowych narratorów, ponieważ wydaje mi się, że nie da się opowiedzieć świata, siedząc odłączonym w gabinecie ze swoim piórem albo ekranem. Że widzą nas kamery, ludzie o nas opowiadają w mediach społecznościowych, komentują, to, co mówimy. Że żyjemy na ogromnej ilości poziomów i że literatura musi uchwycić tę zmianę, jaka zaszła w opowieści - zaznaczyła Olga Tokarczuk. - Chciałabym zobaczyć swój świat opowiadany np. oczami myszy w moim domu. Chciałabym też zobaczyć świat widziany oczami Chata GPT, z którym rozmawiam. Myślę, że czekają nas poszerzenia perspektyw pisarskich; jest to dla mnie fascynujące i ciągnie mnie w tę stronę - przyznała Olga Tokarczuk.
Dla Tokarczuk literatura pełni funkcję organiczną, scala i tworzy zbiorowość. Jest także wyrafinowanym sposobem komunikacji międzyludzkiej. Pisarka zaznaczyła, że bez opowieści "bylibyśmy biednymi, prymitywnymi zwierzętami", które "nie mają żadnych możliwości wspierania się i przeżywania świata". - Zapewne bylibyśmy martwi, tak myślę. Tak wysoko cenię literaturę - powiedziała, a jej wypowiedź nagrodzono oklaskami.
Tokarczuk wskazała także na wartość mitów jako historii opartych na symbolach. Jej zdaniem dziś coraz większym problemem jest zrozumienie symboli i myślenia metaforycznego. - Najbardziej boję się literalności, dosłowności, doraźności, ponieważ one zawsze upraszczają rzeczywistość i nie pozwalają nam wejść w te bardziej skomplikowane i nie biało-czarne sytuacje - dodała.
We wtorek w Krakowie rozpoczął się 91. Kongres Międzynarodowej Federacji PEN pod hasłem "Siła Wolnego Słowa". Wydarzenie gromadzi pisarzy oraz delegatów ośrodków PEN z całego świata, którzy w Krakowie rozmawiają o współczesnych wyzwaniach literatury i szukają odpowiedzi na pytanie, jak za jej pomocą budować wspólną przestrzeń porozumienia i solidarności. Debaty z ich udziałem są otwarte dla publiczności.(PAP)
juka/ miś/
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu zawiercie365.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz