Zamknij

Proces ws. śmierci ośmioletniego Kamila z Częstochowy będzie toczył się niejawnie

13:02, 30.06.2025 Aktualizacja: 13:05, 30.06.2025
Skomentuj PAP PAP

W procesie odpowiadają m.in. ojczym chłopca, któremu prokuratura zarzuca zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem oraz matka Kamila, która odpowie m.in. za pomoc w popełnieniu tej zbrodni.

Przed Sądem Okręgowym w Częstochowie rozpoczął się w poniedziałek proces w głośnej sprawie śmierci ośmioletniego Kamila, który zmarł po wielu miesiącach znęcania się nad nim. Sprawa będzie toczyła się z wyłączeniem jawności. Publiczność i dziennikarze mogli wysłuchać jedynie aktu oskarżenia.

Kamil z Częstochowy zmarł 8 maja 2023 r. w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka po 35 dniach walki o życie. Wcześniej, jak wynika z aktu oskarżenia, przez wiele miesięcy był maltretowany. Jego sprawa zbulwersowała opinię publiczną i stała się przyczynkiem do zmian w prawie.

Zarzuty z aktu oskarżenia prok. Monika Ryszkiewicz-Jakubowska z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku odczytała ok. godz. 11. Jeszcze przed otwarciem przewodu sądowego jeden z obrońców złożył wniosek o wyłączenie jawności procesu, uzasadniając go interesem jego klienta oraz małoletnich pokrzywdzonych. Zwrócił także uwagę na presję i oczekiwania społeczne związane z tą sprawą.

Wniosek poparli inni obrońcy i pozostałe strony procesu, również wskazując na dobro pokrzywdzonych. Prok. Ryszkiewicz-Jakubowska zwróciła uwagę na konflikt interesów - choć z jednej strony opinia publiczna zasługuje na informacje na temat tej sprawy, to jednak pokrzywdzone dzieci przeszły w tej rodzinie przez piekło i nie powinno się tego ponownie publicznie roztrząsać.

Sąd podzielił tę opinię - wskazał, że podczas procesu będą poruszane szczegóły życia rodzinnego, a także zarzut o charakterze seksualnym. Zdecydował o wyłączeniu jawności procesu za wyjątkiem wstępnych czynności. Dziennikarze zostali wyproszeni z sali rozpraw po odczytaniu aktu oskarżenia.

Na rozpoczęciu procesu stawili się m.in. bliscy i znajomi Kamila, niektórzy mieli w rękach tabliczki z wizerunkiem chłopczyka i jego zdjęcia w opatrunkach, wykonane na krótko przed śmiercią. Do sądu przyjechała także rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak, a także przedstawiciele kilku organizacji - Fundacji "To ja - Dziecko" im. Kamilka Mrozka z Częstochowy, Stowarzyszenie "Szczęśliwe dziecko" oraz Ordo Iuris. Sąd zgodził się na to, by brały udział w procesie w charakterze przedstawicieli społecznych.

Horna-Cieślak oceniła przed rozprawą, że rozpoczęcie procesu w sprawie śmierci Kamila to ważny dzień z perspektywy respektowania praw dziecka, nie tylko zmarłego Kamila. "Każdy wyrok, który zapada w sprawach, które dotyczą dzieci zawsze musi być sprawiedliwy; wiemy, że bywa z tym różnie" - dodała.

Wyraziła przekonanie, że proces w sprawie śmierci Kamila nie powinien toczyć się w Częstochowie z uwagi na to "ile osób i instytucji było zaangażowanych wcześniej w historię życia Kamilka". Wyraziła zadowolenie, że zażalenie na umorzenie tzw. wątku urzędniczego decyzją Sądu Najwyższego będzie rozpoznawał sąd w Kielcach. Trzeci wątek to kwestia odpowiedzialności innych osób, które mogły wiedzieć, że Kamil jest krzywdzony - mówiła Horna-Cieślak i podkreśliła, że wszystkie one powinny być rzetelnie wyjaśnione.

W sądzie stawił się także biologiczny ojciec Kamila, który deklarował, że będzie chciał uczestniczyć w każdej rozprawie i dla głównych oskarżonych będzie domagał się dożywocia, a dla pozostałych - po kilka lat więzienia za nieudzielenie jego synowi pomocy. Jak mówił, towarzyszy mu stres i nerwy. "Kamil żyłby do dzisiaj, gdyby pozostawał pod moją opieką" - mówił z płaczem. Oświadczył, że ma żal do instytucji, które powinny były chronić jego syna.

Pełnomocniczki ojca, który przed laty został pozbawiony władzy rodzicielskiej nad Kamilem, złożyły wniosek o dopuszczenie go do udziału w rozprawie w charakterze oskarżyciela posiłkowego. Sąd się na to nie zgodził, wskazując na konflikt interesów i przepisy, według których rodzic nie może reprezentować dziecka w procesie przeciwko drugiemu z rodziców. Pełnomocniczki złożyły zażalenie na tę decyzję, które rozpozna inny skład sędziowski.

Śledztwo w sprawie śmierci Kamila prowadziła Prokuratura Regionalna w Gdańsku. Akt oskarżenia objął w sumie cztery osoby. Główny oskarżony Dawid B. odpowiada za zabójstwo ośmioletniego pasierba popełnione w warunkach recydywy, ze szczególnym okrucieństwem i w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Mężczyzna został też oskarżony o fizyczne i psychiczne znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad zależnymi od niego i nieporadnymi ze względu na swój wiek pasierbami: Kamilem i siedmioletnim wówczas Fabianem oraz molestowanie seksualne małoletniej pokrzywdzonej.

Matka Kamila Magdalena B. została oskarżona o udzielenie pomocy mężowi w popełnieniu zabójstwa jej syna poprzez pozostawienie pokrzywdzonego w stanie bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia, co doprowadziło do jego śmierci. Kobieta odpowie też za udzielenie pomocy Dawidowi B. w fizycznym i psychicznym znęcaniu się ze szczególnym okrucieństwem nad zależnymi od niego i nieporadnymi ze względu na wiek Kamilem i Fabianem. Według ustaleń prokuratury nie reagowała na przemoc, sama też fizycznie i psychicznie znęcała się nad Kamilem i Fabianem. Kobieta została też oskarżona o co najmniej dwukrotne narażenie Kamila na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Na ławie oskarżonych zasiedli też członkowie rodziny Kamila: Aneta i Wojciech J., którzy odpowiedzą za nieudzielenie pomocy ośmiolatkowi.

W śledztwie przesłuchano około 60 świadków i zasięgnięto kilkunastu opinii biegłych różnych specjalności, m.in. psychiatrycznych, seksuologicznych i sądowo-lekarskich. Biegli uznali oskarżonych za poczytalnych. Dawid B. i Magdalena B. są aresztowani od 5 kwietnia 2023 r. Wobec Wojciecha J. i Anety J. zastosowano dozór policji. Małżeństwu B. grozi dożywotnie więzienie, a Wojciechowi J. i Anecie J. do trzech lat pozbawienia wolności.

Sprawa maltretowania Kamila wyszła na jaw po zgłoszeniu złożonym przez biologicznego ojca dziecka. Z ustaleń śledztwa wynika, że Dawid B. przez kilka lat maltretował chłopca. Przed śmiercią dziecka miał m.in. polewać go wrzątkiem i kłaść na rozgrzanym piecu węglowym. W ten sposób spowodował ciężkie obrażenia ciała - oparzenia głowy, klatki piersiowej i kończyn. (PAP)

kon/ agz/ js/

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%