Bramki dla Lechii zdobyli Tomas Bobcek, Bohdan Wjunnyk i Anton Carenko, goście odpowiedzieli tylko jednym golem za sprawą pechowej interwencji bramkarza gdańszczan Szymona Weiraucha.
"Czasami wolę gorzej zagrać i wziąć coś z meczu, czyli zdobyć punkty jak dzisiaj, a nie tak jak w Warszawie, czyli wrócić do domu z niczym. Uważam, że w tym spotkaniu zaprezentowaliśmy najmniej atrakcyjną piłkę w ostatnich pięciu-sześciu tygodniach. Jesteśmy jednak w kluczowym momencie sezonu, w którym dla nas liczą się wyłącznie punkty" - powiedział angielski trener Lechii John Carver.
Patrząc na tabelę, trudno się z tymi słowami nie zgodzić. Lechia wydostała się ze strefy spadkowej - awansowała na 15. miejsce z dorobkiem 30 punktów i o trzy wyprzedza szesnastą Puszczę Niepołomice.
Kłopotów ze zwycięstwem 3:1 w Katowicach z ósmym w tabeli beniaminkiem GKS nie miała Legia. Szczególną satysfakcję mogą czuć strzelcy goli w pierwszej połowie - Claude Goncalves i Ilja Szkurin, dla których to pierwsze ligowe trafienia w barwach warszawskiego klubu.
Stołeczny zespół z 50 punktami pozostał na piątym miejscu w tabeli, ale dzięki sobotniemu zwycięstwu przystąpi w dobrych humorach do zaplanowanego na 2 maja na PGE Narodowym finału Pucharu Polski z Pogonią Szczecin.
W spotkaniu drużyn środka tabeli siódmy Motor uległ u siebie szóstej Cracovii 0:1 po golu Mauro Perkovica w 68. minucie. Gospodarze niemal całą drugą połowę musieli grać w dziesiątkę, bowiem drugą żółtą kartkę zobaczył Sergi Samper. W doliczonym czasie gry jego los podzielił obrońca "Pasów" i reprezentacji Gruzji Otar Kakabadze.
Dzień wcześniej odbyły się dwa mecze, bardzo istotne m.in. dla losów walki o czołowe lokaty.
Piłkarze Rakowa Częstochowa pokonali Śląsk Wrocław 3:0 i umocnili się na pozycji lidera. Z walki o podium nie rezygnuje czwarta Pogoń, która - głównie dzięki czterem golom Greka Efthymisa Koulourisa - wygrała w Niepołomicach z Puszczą 5:4.
Bramki w Częstochowie w starciu z przedostatnim Śląskiem zdobyli Ariel Mosór, Kolumbijczyk Jesus Diaz i Norweg Jonatan Braut Brunes. Dzięki wygranej podopieczni Marka Papszuna mają 62 punkty i o trzy wyprzedzają Lecha Poznań - "Kolejorz" zmierzy się w niedzielę na wyjeździe z trzynastym Radomiakiem.
Trzecia w tabeli Jagiellonia, która po odpadnięciu z Ligi Konferencji UEFA, a wcześniej z Pucharu Polski, może skupić się już tylko na ekstraklasie, zgromadziła dotychczas 55 punktów. Drużyna Adriana Siemieńca ma teoretycznie najtrudniejszy terminarz z czołówki. Do końca sezonu zmierzy się jeszcze m.in. z Rakowem i Pogonią. Na razie jednak mistrzów Polski czeka w niedzielne południe potyczka w Kielcach z solidnie grającą wiosną Koroną, obecnie jedenastą w tabeli.
Już tylko dwa punkty do Jagiellonii traci Pogoń (53), która po szalonym meczu wygrała w Niepołomicach z piętnastą Puszczą. Goście prowadzili do przerwy 2:1, ale w 54. minucie przegrywali już... 2:4. "Portowcy" potrafili się jednak zebrać i ostatecznie zwyciężyli 5:4.
Bohaterem okazał się Efthymis Koulouris, który po raz czwarty w obecnym sezonie ekstraklasy zdobył co najmniej trzy bramki w jednym spotkaniu - tym razem trafił aż czterokrotnie. Łącznie z 25 golami zdecydowanie przewodzi klasyfikacji strzelców.
Ostatnim piłkarzem, który w polskiej ekstraklasie zaliczył w jednym sezonie cztery hat-tricki był Łotysz Artjoms Rudnevs - dokonał tego w barwach Lecha w edycji 2011/12.
Na niedzielę zaplanowano trzy spotkania, a 30. kolejkę zakończy ważny mecz dla układu w dolnej części tabeli - czternaste Zagłębie Lubin podejmie ostatnią Stal Mielec. (PAP)
bia/ sab/
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz