Nasz zespół od początku udowadniał, że porażka w Warszawie podziałała wyłącznie mobilizująco. Mocne zagrywki odrzucały rywali od siatki, dzięki czemu raz za razem zdobywaliśmy punkty w serii - czy to blokiem, gdy Jurij Gladyr zatrzymał atak Artura Szalpuka, czy też atakiem, gdy w drugiej strefie po wystawie Luke'a Perry'ego znalazł się Miguel Tavares. W efekcie przewaga błyskawicznie rosła, było kolejno 3:1, 8:2, a po kapitalnej pojedynczej czapie Bartosza Kwolka na Linusie Weberze już 14:4. Od tego momentu pozostału już tylko kontrolować przewagę, co też robiliśmy bardzo skutecznie i w efekcie seta zakończyliśmy 11-punktowym zwycięstwem.
Po zmianie stron goście rozpoczęli z nową energią i to oni wyszli na prowadzenie 4:1. Mogli je nawet powiększyć, ale w kolejnej, długiej akcji nie zabrakło nam cierpliwości i ostatecznie skutecznym atakim zakończył ją Kwolek. Od tego momentu złapaliśmy swój rytm i wystarczyło kilka minut, żeby zrobiło się 8:6 dla nas. Gracze Projektu raz jeszcze znaleźli się na czele, gdy pogubiliśmy się trochę w przyjęciu w dwóch kolejnych ustawieniach i zrobiło się 10:12, ale trzy kolejne akcje znów należały do naszego zespołu. Prowadzenie zmieniało się w tej fazie jak w kalejdoskopie, bo najpierw blok, a kilka chwil później as Jakuba Kochanowskiego sprawiły, że znów to zespół z Warszawy miał dwa punkty przewagi. Punktem zza linii końcowej odpowiedział jednak Kwolek i znów mieliśmy remis. Po potężnym serwisie Butryna Kévin Tillie próbował wystawić piłkę palcami zza boiska, ale sędzia odgwizdał błąd podwójnego odbicia i wróciliśmy na prowadzenie. Jurij Gladyr dorzucił asa po taśmie, a chwilę później drugiego już bez jej pomocy, gdy piłka po przyjęciu Tillie wróciła w aut po naszej stronie między antenkami, i było już 24:21. Za trzecim razem nasz środkowy wprawdzie się pomylił, ale to samo chwilę później zrobił wprowadzony zadaniowo Karol Borkowski i było po secie.
Od początku trzeciej partii Tillie został zmieniony przez Tobiasa Branda. To właśnie blok niemieckiego przyjmującego, a następnie kontratak skończony przez jego rodaka, Webera, sprawiły, że Projekt jako pierwszy w tym secie odskoczył na dwa punkty (8:6). Warszawianie zaczęli trafiać serwisami do linii, bezpośrednio zapunktowali Weber i Kochanowski, w międzyczasie blok dołożył Semeniuk i zrobiło się już 16:11. Nie zamierzaliśmy jednak składać broni - dwie świetne zagrywki Kwolka, po których wykorzystywaliśmy przewagę sytuacyjną, a w kolejnym ustawieniu blok duetu Russell-Gladyr na Weberze pozwoliły nam zbliżyć się na 17:18. Nie byliśmy jednak w stanie wyrwać jeszcze jednego brakującego do remisu break pointa. W końcu to Brand skończył kontratak, dając gościom aż trzy setbole. Pierwszego obronił wprowadzony w ustawieniu P1 na lewy atak Patryk Łaba, drugiego asem Kwolek, ale za trzecim razem skuteczny na środku był Semeniuk.
Początek czwartego seta to znów gra punkt za punkt, ale po kilku minutach ponownie utknęliśmy w ustawieniu P1 i Projekt odskoczył na 9:6. Na szczęście dwie akcje później Bieniek skoczył idealnie w tempo i zakończył długą wymianę, blokując atakującego z drugiej piłki Branda. Dwie trudne zagrywki Butryna i dwa punktowe kontrataki Russella sprawiły, że objęliśmy prowadzenie 12:11, a po kolejnym bloku Kwolka na Weberze zrobiło się 14:12. Semeniuk raz jeszcze zagrał skutecznie blokiem i po chwili znów mieliśmy remis. Po błędzie w ataku Artura Szalpuka znów mieliśmy dwupunktową przewagę, ale znów nie trwało to długo, bo Russell na wysokiej piłce uderzył nad blokiem w aut i było 20:20. Na domiar złego chwilę później Amerykanin, który w czwartym secie był liderem w ataku, zgłosił sztabowi ból w kolanie i musiał zostać zastąpiony przez Patryka Łabę. Zbiegło się to w czasie z dobrymi akcjami Projektu w obronie, które przełożyły się później na skuteczne kontrataki, które kończyli kolejno Brand, Bołądź i jeszcze raz Brand. Niemiec dał gościom dwie piłki setowe, a wystarczyła już pierwsza, bo Bołądź zapunktował blokiem.
Od początku tie-breaka na boisku pozostał Łaba, a my świetnie weszliśmy w grę, po bloku Kwolka prowadząc 3:0. Mieliśmy też w kolejnej akcji aż trzy piłki w górze, ale Projekt się obronił, Szalpuk skończył atak i już chwilę później był remis. Goście poszli za ciosem i strony zmieniali przy dwupunktowym prowadzeniu, a chwilę później dołożyli jeszcze punkt. Przy stanie 8:10 Łaba odrzucił zagrywką rywali od siatki, a Brand na wysokiej piłce się pomylił. W kolejnym ustawieniu równie mocno zaserwował Gladyr, Łaba kapitalnie podbił uderzenie Bołądzia i choć atak Bieńka został jeszcze podbity, to Tavares poprawił od razu z pierwszej piłki, dając nam remis 11:11. Na czoło wyprowadził nas Kwolek, raz jeszcze blokując Bołądzia na 13:12. Pierwszego meczbola dał nam skuteczną krótką Bieniek, ale serwis Kwolka zatrzymał się na taśmie. Chwilę później raz jeszcze nasz kapitan nie dał się zatrzymać, po czym poszedł w pole serwisowe. Zwolnił rękę na zagrywce i to okazało się świetną decyzją, bo Firlej wystawił na środek do Kochanowskiego, którego zablokował Gladyr. Tym samym o awansie do finału zadecyduje trzeci mecz, który zostanie rozegrany w Warszawie w sobotę (26 kwietnia) o 17:30. MVP został wybrany Miguel Tavares.
Aluron CMC Warta Zawiercie - PGE Projekt Warszawa 3:2 (25:14, 25:22, 23:25, 22:25, 16:14)
Skład: Tavares, Butryn, Kwolek, Russell, Gladyr, Bieniek, Perry (L) oraz Zniszczoł, Łaba
MVP: Miguel Tavares Rodrigues
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz