W związku z zaplanowaną wcześniej krótką przerwą od treningów w Zawierciu został Jurij Gladyr, a drobne problemy zdrowotne sprawiły, że mecz w kwadracie rozpoczęli Mateusz Bieniek i Karol Butryn. To sprawiło, że od początku szansę dostali Miłosz Zniszczoł, Adrian Markiewicz, Kyle Ensing, a także Szymon Gregorowicz, bo limit obcokrajowców nie pozwalał, by obok amerykańskiego atakującego na boisku przebywali jednocześnie Miguel Tavares, Aaron Russell i Luke Perry, więc australijski libero też dostał wolne. Gospodarze rozpoczęli od bardzo skutecznej gry w ataku, co w połączeniu z asem Seweryna Lipińskiego pozwoliło im na początku objąć dwupunktowe prowadzenie. Długo nie mogliśmy wyrównać, ale w końcu Chizoba Neves Atu najpierw nadział się na wyblok Tavaresa, a przy drugiej próbie uderzył w aut i było 11:11. 16:15 dla naszej drużyny zrobiło się, gdy Ensing najpierw dołączył na trzeciego i zagrał blokiem pasywnym, po którym zdążył szybko przemieścić się na prawe skrzydło i skończyć piłkę od Tavaresa. Wyrównana walka trwała aż do końcówki, ale wtedy dwukrotnie zapunktowaliśmy po trudnych zagrywkach Bartosza Kwolka (blok Russella i kontra Markiewicza), a wypracowaną dzięki temu dwupunktową przewagę utrzymaliśmy do końca. W ostatniej akcji amerykański przyjmujący raz nie dał się zatrzymać w ataku, zdobywając już 8 punkt.
Drugi set przebiegał już zupełnie inaczej, bo zaczęliśmy go od prowadzenia... 8:1. Markiewicz najpierw zapunktował blokiem, a później serwował aż sześć razy z rzędu, zanim serię przerwał Mathijs Desmet. W kolejnym fragmencie gra była mocno szarpana, więc różnica to topniała (6:10), to znów rosła (7:13), by znów zostać przez gospodarzy i to do zaledwie do dwóch punktów (14:16). W efekcie Michał Winiarski musiał poprosić o czas, bo nie mogliśmy zdjąć z zagrywki mocno serwującego Desmeta. Nie udało się to też po przerwie, bo kontratak skończył Kamil Kwasowski i dopiero gdy rywale złapali kontakt, Belg się pomylił, ale za to jak - piłka poleciała daleeeeeko poza bandy. Kolejna akcja też padła naszym łupem, a gdy po challenge'u okazało się, że Tavares dołożył asa, znów odskoczyliśmy na 22:18. Podobnie jak w poprzedniej partii, i tym razem w ostatnich akcjach wystarczyło już nam pilnowanie przewagi, a piłkę setową wykorzystał ponownie Russell.
Obie drużyny wróciły na strony boiska, na których rozpoczynały mecz, powróciła też wyrównana gra z pierwszej odsłony. Trwało to do wyniku 11:11, ale wtedy Kwasowski zepsuł zagrywkę, Chizoba został złapany wyblokiem przez Zniszczoła, który następnie skończył kontrę, a w kolejnej akcji Desmeta zablokował Tavares i odskoczyliśmy na trzy oczka. Gracze z Gorzowa zbliżyli się na punkt po bloku świetnie znanego w Zawierciu Marcina Kani, ale Kwasowski pomylił się na wysokiej piłce i było 20:17 dla nas. Rywale raz jeszcze złapali kontakt, ale Zniszczoł zaserwował asa pod linię końcową i szybko odzyskaliśmy trzypunktową przewagę. Inny ze świetnie znanych nam siatkarzy Stilonu, Wojciech Ferens, ustrzelił Kwolka mocną zagrywką, a po chwili gospodarze mieli nawet piłkę w górze na remis 23:23, ale Kwolek zatrzymał Chizobę, a przy pierwszym meczbolu skończył kontrę po wybloku Markiewicza na Desmecie. MVP spotkania został wybrany Aaron Russell.
Cuprum Stilon Gorzów - Aluron CMC Warta Zawiercie 0:3 (23:25, 21:25, 22:25)
Skład: Tavares, Ensing, Kwolek, Russell, Zniszczoł, Markiewicz, Gregorowicz (L)
MVP: Aaron Russell
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz