Zamknij

Aluron CMC Warta Zawiercie uległa na wyjeździe GKS-owi Katowice 0:3.

23:47, 16.01.2022 . Aktualizacja: 23:48, 16.01.2022
Skomentuj

Po dwóch zwycięstwach na otwarcie 2022 roku, Aluron CMC Warta Zawiercie uległa na wyjeździe GKS-owi Katowice 0:3. Mecz był wyrównany, a pierwsze dwa sety kończyły się na przewagi, ale w wojnie nerwów to gospodarze okazywali się lepsi. Tym samym Jurajscy Rycerze przegrali w stolicy województwa po raz czwarty z rzędu.

 

Od pierwszych akcji świetnie funkcjonował nasz blok – tym elementem zapunktowali Miguel Tavares i Miłosz Zniszczoł, dzięki czemu szybko zbudowaliśmy prowadzenie 5:2. Gospodarze odwdzięczyli się jednak tym samym, dwa razy zatrzymali nasze kontrataki, a gdy Marcin Kania zablokował Uroša Kovačevicia, na tablicy wyników był już remis. Obu zespołom bardzo ciężko przychodziło kończenie swoich akcji, jeśli już atakujący przedzierali się przez ręce blokujących, to w odpowiednim miejscu ustawieni byli z reguły obrońcy. Błędy po stronie naszej drużyny – cztery odbicia i przekroczenie linii 3. metra – sprawiły, że GKS odskoczył na dwa punkty, ale do wyrównania na 16:16 wystarczyła udana kontra Facundo Conte. Katowiczanie mieli piłkę w górze na prowadzenie 20:18, ale Conte pojedynczym blokiem zatrzymał Jakuba Jarosza. To, co nie udało im się w tej akcji, zakończyło się powodzeniem w kolejnym ustawieniu, kiedy Tomas Rousseaux uderzył wysoko po palcach. Na dodatek Micah Ma’a dołożył punkt zagrywką i zrobiło się 22:19 dla gospodarzy. Na szczęście tym samym za moment odwdzięczył się wprowadzony specjalnie po to z kwadratu Mateusz Malinowski, a drugiego serwisu, w przeciwieństwie do Amerykanina, nie zepsuł. Rozgrywający rywali popełnił błąd piłki rzuconej, choć ta decyzja sędziego Wojciecha Maroszka wzbudziła akurat wiele kontrowersji, i mieliśmy znowu remis. Na dodatek Jurajscy Rycerze po czasie dołożyli jeszcze jedno przełamanie dzięki Kovačeviciowi i to oni mieli inicjatywę w końcówce na przewagi. GieKSa obroniła trzy setbole, a następnie Dawid Konarski źle ocenił tor lotu piłki po bloku i ta wpadła w boisko, dając pierwszą piłkę setową przeciwnikom przy stanie 27:26. Gonzalo Quiroga uderzył bardzo mocno zza 9 metra, a przechodzącą zgasił Piotr Hain i było po secie.

Druga partia zaczęła się od trzech bloków GKS-u i to był dla trenera Igora Kolakovicia znak, że czas sięgnąć po Maxiego Cavannę, mimo że ten w ostatnich dniach przed meczem miał problemy zdrowotne i nie mógł trenować w pełnym wymiarze. Zmiana przyniosła błyskawiczny rezultat, po od razu po wejściu argentyńskiego rozgrywającego żółto-zieloni zdobyli trzy punkty z rzędu i doprowadzili do remisu. Na dodatek, po dobrych zagrywkach naszej drużyny, najpierw Quiroga, a następnie Jarosz atakowali w siatkę, a to dało nam prowadzenie 9:7. Kapitalną obronę dołożył chwilę później Konarski, sam skończył następnie kontrę i przewaga wzrosła do trzech punktów. Kolejne minuty obfitowały w kolejne sędziowskie kontrowersje, a decyzje arbitrów były podważane raz przez jedną, raz przez drugą stronę. Najlepszą odpowiedzią na to był jednak kolejny blok Zniszczoła na Kanii, po którym było już 17:12. Przerwa, której zażądał trener Grzegorz Słaby, przyniosła jednak doskonały skutek. Marcin Kania skuteczną krótką pozwolił GKS-owi zrobić przejście, na zagrywkę zadaniowo wszedł Damian Domagała, zaczął od asa, a następnie rywale skończyli cztery kolejne kontry i objęli prowadzenie. W końcu atakujący gospodarzy się pomylił, a wtedy do głosu znowu doszli Jurajscy Rycerze. Trudne zagrywki Kovačevicia, dobra gra w obronie i mądre uderzenia po bloku Konarskiego i Conte dały zawiercianom wynik 20:18. Patryk Niemiec dołożył blok na Jaroszu i tym razem to nasz zespół w końcówce prowadził 22:19. Znowu okazało się, że ten wynik wcale nie oznacza łatwej końcówki, tylko tym razem to GKS zdobył od tego momentu cztery punkty z rzędu, a wielki udział miał w tym świetnie serwujący Quiroga. Pierwszego setbola dla gospodarzy obronił Conte, w kolejnej akcji Kovačević zatrzymał Jarosza i inicjatywa znowu była po stronie Aluron CMC Warty. Były atakujący reprezentacji Polski poprawił się za chwilę i nie pozwolił nam wykorzystać pierwszej piłki setowej. Następnie katowiczanie byli bliscy break pointa, ale najsprytniejszy na siatce był Cavanna, wygrywając niezwykle ważną akcję. Za linią 9 metra pojawił się Mateusz Malinowski, ale tym razem jego zmiana nie dała punktowego efektu, bo przez blok przebił się Jarosz. Na dodatek nasza drużyna pogubiła się przy wyprowadzaniu kolejnej akcji, z czego skorzystał Rousseaux, kończąc atak z pajpa, a to oznaczało, że znowu to GKS miał setbola przy stanie 27:26. Uroš miał problemy przy przyjęciu floata belgijskiego przyjmującego, ale nadrobił to kapitalnym atakiem do ciasnego skosu. Gospodarze mieli piłkę w górze na drugiego seta, ale Conte i Zniszczoł zatrzymali Jarosza, dając remis 29:29. Jurajscy Rycerze mogli wyjść na prowadzenie, ale po raz kolejny świetnie ustawieni w obronie byli gracze GieKSy, co przełożyli następnie na skuteczny atak. Po chwili Conte źle przyjął serwis Quirogi i tym razem nie poradził sobie z potrójnym blokiem rywali, a to oznaczało zwycięstwo rywali do 29.

Gospodarze na starcie trzeciej partii wypracowali lekką przewagę, ale od stanu 7:5 przegrali cztery akcje z rzędu i to nasza drużyna odskoczyła na dwa punkty. Wystarczył jednak as Jarosza, wyblokowany atak Conte i skuteczna kontra Rousseaux, a znowu to GKS był z przodu. Ekipa z Katowic mogła powiększyć przewagę, ale w aut uderzył Quiroga, a po chwili ten sam błąd popełnił też Jarosz. Prowadzenie Rycerzy nie trwało jednak długo, bo również Kovačević nie zmieścił się w boisku. Na dodatek po wybloku na Konarskim czujny na siatce był Ma’a, uderzył od razu, a piłka po bloku wyszła w aut i gospodarze prowadzili 19:17. Amerykański rozgrywający dołożył do tego asa na Conte, po jego kolejnej zagrywce piłka wróciła za darmo na stronę GieKSy, a atak skończył Rousseaux i było już 23:19. Jurajscy Rycerze starali się jeszcze odwrócić losy w końcówce, zrobili przejście, a następnie podbili dwa ataki gospodarzy, ale przy trzecim, Marcina Kanii ze środka, byli już bezradni. Przy pierwszym meczbolu Damian Domagała pomylił się na zagrywce, ale to samo zrobił Mateusz Malinowski i było po wszystkim. Nagroda MVP trafiła do Tomasa Rousseaux.

GKS Katowice – Aluron CMC Warta Zawiercie 3:0 (28:26, 31:29, 25:21)

Skład: Tavares, Konarski, Conte, Kovačević, Zniszczoł, Niemiec, Żurek (L) oraz Malinowski, Orczyk, Cavanna

Statystyki

Biuro Prasowe Aluron CMC Warta Zawiercie

 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%